Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opowiadania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opowiadania. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, czerwca 25, 2007

Niekoniecznie przykro

Każdego dnia, kiedy budziliśmy się na polu walki, ktoś nie żył. Każdego dnie kiedy kładłem się spać myślałem o Tobie. Każdego dnia kiedy otwierałem oczy moją pierwszą myślą byłaś Ty. Ta jedna myśl trzymała mnie przy życiu. Ta jedna myśl sprawiała że parłem dalej mimo iż wiedziałem że może mnie czekać tylko śmierć. Chciałbym żeby śmierć miała Twoje oblicze. Mógłbym wtedy odejść lekko i bezboleśnie kojony twoim uśmiechem. Zastanawiam się gdzie teraz jesteś. Boję się że już Cię nigdy nie odnajdę. Nie zawsze było kolorowo to fakt ale tu, teraz, po tym wszystkim wiem że tak naprawdę wszystko to było nie ważne. Taki głupi temat zastępczy dwóch szczeniaków które nie mają się o co kłócić. Które nie mają o co się spierać. Wiem, popełniłem sporo błędów i gdybym popełniał je z taką samą częstotliwością na tej wojnie to pewnie już dawno bym nie żył. Ale wciąż żyję, cały czas przy nadziei że czas jaki mi jeszcze pozostał nie będzie tylko pasmem udręk, męczących koszmarów o utraconym raju. Marzę o chwili kiedy znowu się spotkamy. Marzę o dniu kiedy znowu ujrzę Cię, poczuję twój zapach, dotyk, smak…

…w tym momencie usłyszałem świst ciętego powietrza. Dotyk kuli pieszczotliwie prześlizną się przez moją czaszkę. W nozdrzach czułem zapach prochu i spalenizny a w ustach krew. Euforia? Radość? Smutek? Gniew? Śmierć faktycznie miała twoją twarz. Ostatnim moim wspomnieniem będą Twoja oczy…

piątek, stycznia 12, 2007

Dziwny sen

Gdy pada deszcz to można się pieprzyć w deszcz. Niby płytkie a jednak nie można się pieprzyć w deszczu kiedy nie pada. Takie o to nieszczególne myśli krążyły po mojej głowie po zapadnięciu w sen. Jakiś facet krzyczał w oddali: „Chodźmy w deszcz! Chodźmy w deszcz” I szli wszyscy nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd. Wiadomo było właściwie tylko tyle że pada deszcz i że wszyscy gdzieś idą. Poszedłem i ja. Po jakiejś godzinie takiego marszu doszedłem do wniosku że przestało padać.
- Kup pan wentylator – Jakiś facet zaskoczył mnie znienacka.
- Co?
- No kup pan! Wywietrznik jeśli chodzi o ścisłość. Taki ładny i wywietrzać przez niego można.
- Ale po co mi wywietrznik? A czy on nie wędruje po ścianach?
- Och to pan śpi?
- Ja śpię?
- No chyba że nie ja. Ale jak mniemam to ma pan w domu właśnie jeden z takich wywietrzników i zapadł pan właśnie w sen. W innym wypadku nie mógł by pan słyszeć o przemieszczających się wywietrznikach.
- Jak to? – Chciałem wiedzieć choć nie bardzo nawet wiedziałem co.
- Zwyczajnie jak pan śpisz to pan jesteś u nas. Jak my śpimy to my jesteśmy u pana. Kapujesz pan? Łatwo to poznać kto jest nie stąd po pewnych objawach. U nas na przykład wywietrzniki nie przemieszczają się?
- A u nas tak? – Nie zdążyłem otrzymać odpowiedzi nim poczułem że facet z którym prowadziłem co najmniej dziwną konwersację przywalił mi wywietrznikiem w głowie. Dopiero kiedy ocknąłem się na podłodze w swojej łazience zrozumiałem iż to jest tak naprawdę odpowiedź. Wybiegłem natychmiast z łazienki. Rozejrzałem się po domu. Zauważyłem moją żonę w ogrodzie za oknem. Zaraz tam pobiegłem, zacząłem ją całować, namiętnie, zachłannie, natarczywie. Próbowała pytać czy już się nie gniewam. W końcu poddała się. Zaczęliśmy się kochać w ogrodzie. Nie zważając na to że ktoś może przechodzić. Nie zważając na to że nie jest to żadną normą zachowania społecznego akceptowaną przez ogół tegoż społeczeństwa. Nie zważając na to że zaczął padać deszcz. Robiliśmy to. Poszliśmy w deszcz i było nam przy tym tak gorąco że przydałby się wentylator albo jakiś wywietrznik. Skorzystaliśmy z okazji. W końcu tylko gdy pada można się pieprzyć w deszcz.

czwartek, stycznia 11, 2007

Wywietrzony romantyzm

- Kochanie! Gdzie podział się wentylator z kuchni?
- Co się podziało?
- No wiesz ten wywietrznik co to wywietrza gaz jak się ulatnia.
Patrzę teraz na nią i zamieniam się w krótką wiadomość tekstową. I nikt nie jest tu w ciąży i nikomu nie cieknie krew z nosa. To tylko moje neurony wariują w moim ciele. Przecież wczoraj mówiłem jej że doszedłem do niejednoznacznych wniosków a ta cholera nie chciała mnie słuchać. Teraz się pyta gdzie mój wywietrznik a ja mam to w dupie bo wiem że jest…
- w pokoju – odpowiadam jej tak słodko jak umiem.
- Ale jak on się tam znalazł?
- No więc mówiłem wczoraj że doszedłem do niejednoznacznych wniosków.
- Żebym spała? – Ona pyta a moja krew zwiększa objętość w żyłach tak drastycznie że wiem że zaraz wybuchnę.
- Nie kochanie. Zastanawiałem się gdzie do chuja powinien być wywietrznik bo przecież nie na środku pokoju. Nie naprzeciwko łóżka. Zastanawiałem się wczoraj czy przyszedł sobie może na nas popatrzeć jak śpimy. Ale przecież ja nie spałem a wywietrzniki zazwyczaj nie mają tendencji do przemieszczania się po ścianach pokoi.
- Ty chyba jesteś trzepnięty – Ona obraża mój tok myślowy
- Ano jestem bo trzepie sobie konia rano i wieczorem z resztą też bo ty jesteś tak zaabsorbowana cholera wie czym że mi nawet nie chcesz dać i czasu nawet nie masz żeby się zastanowić gdzie jest wywietrznik jak go nie ma. Przecież to powinna być część materii nie ożywionej a jednak znalazł się jakimś cudem tam gdzie go nie było i niedorzecznym jest myślenie że może ktoś w nocy przebudował nasz dom tak że tego nie zauważyliśmy.
- A ty jesteś nieokrzesany! Nie masz manier i ciągle przeklinasz.
- I co to ma do rzeczy. Do chuja mi się ten wywietrznik nie przyczepił a ja nie zapraszałem cię na romantyczną kolację żebyś mogła się po niej przekonać co też jest przytwierdzone do mojego członka. On po prostu znalazł się w pokoju.
- Zmieniasz temat!
- Ja zmieniam temat? To ty zaczęłaś chrzanić coś o romantyzmie w momencie kiedy nam stalowe kratki z przewodami wentylacyjnymi zapieprzają po domu jak oszalałe. A sprawdzałaś czy ten wywietrznik w łazience jest nadal na swoim miejscu? – I nie czekając na odpowiedź wyszedłem do łazienki żeby już jej nie słuchać. I tylko po to. Niestety ku mojemu zaskoczeniu drugiego wywietrznika też nie było. Zacząłem sobie myśleć że to może tylko zły sen. Jakaś paranoja. To nie do pomyślenia żeby wywietrzniki ot tak znikały i pojawiały się gdzie indziej. Mimo że to żałosne bardzo chciałem się obudzić z mojego świadomego snu. Przywaliłem głową w ścianę. To niestety nie spowodowało nagłego przebudzenia. Wręcz przeciwnie. Zapadłem w głęboki sen.

Wywietrznik

- Dochodzę do niejednoznacznych wniosków.
- Co?
- Mówię że dochodzę do niejednoznacznych wniosków.
- O drugiej w nocy ty dochodzisz do niejednoznacznych wniosków i musisz się podzielić tym właśnie ze mną?
- Ech, nieważne…
- Nie no proszę cię, podziel się. Powiedz mi co tak niejednoznacznego Cię zaniepokoiło.
- Czy nie uważasz że ten wywietrznik nie był kiedyś z drugiej strony
- …
- No nie ważne. Śpij już.
- Słucham?
- Śpij.

poniedziałek, stycznia 08, 2007

Gdzieś gdzie kształtują się poglądy…

- Hop, hop!
- Kto tam?
- To ja! Mała iskiereczka nadziei! Przychodzę z pomocą!
- Odejdź stąd!
- Ale kiedy ja…
- Odejdź natychmiast. Nie potrzebna mi nadzieja. Tutaj można tylko umrzeć. Tutaj żadne z życzeń się nie spełnia. Ten świat nie jest nawet szary. On jest czarny. Jest beznadziejnie czarny i nie ma nawet odrobiny bieli dla kontrastu. Biel widać tylko w naszych kolorowych snach, a kolorów tych jest dwa, ze trzy może jak ktoś ma wyobraźnię. Czarni ludzie na czerwonym tle. Czarni ludzie patrzą się na nas swoimi białymi oczami. W tych snach my stajemy się tymi ludźmi. W tych snach to my jesteśmy bogaci. W tych wszystkich snach to my żyjemy tak jak pokazują nam to w telewizorze.
- Przychodzę powiedzieć ci właśnie że Ci ludzie tęsknią za takim życiem jakie wiedziesz na przykład ty. Tęsknią za domem, za rodziną za dziećmi. Wysoki brunet który wysiada z maybacha może ładnie wyglądać w telewizji ale tak naprawdę jest tylko cieniem wyciętego z papeterii obrazka. Małym płaskim czarnym kształtem rzuconym na czerwone tło. W dodatku jest tak blady że prześwituje przez niego światło.
- A skończ pieprzyć…

….Pssstt…. Iskierka zgasła….

poniedziałek, listopada 20, 2006

Majaczenia

- „Bo wiesz przecież że mnie się nikt o nic nie pytał. Nikogo z nas się nie pytał. Nikt z nas nie miał wyboru: czy zostać sobie człowiekiem czy na przykład dziobakiem. A bycie dziobakiem to nie byle co! Być sobie ziemnowodny stekowcem i mieszkać w Australii albo na Tasmanii. Samotny tryb życia i świetne przystosowanie do pływania, płaski, szeroki ogon, oraz błona pływna pomiędzy palcami wszystkich kończyn. To jest właśnie to! Dziobaki nie mają sutków, ani nawet "niby-sutków", które pod wpływem ssania powstają u kolczatek. Mleko u dziobaków wydziela się wprost z nasady włosa, a młode dziobaki nie ssą tylko zlizują je z matczynej sierści. Takie rozwiązanie wydaje się być właśnie wymarzonym dla mnie w tej chwili. Ale nie! Po prostu zesłano mnie tu na ten marny padół bezkresnej nicości w celu zanudzenia mnie na śmierć! Tak! Na śmierć i to z nudów. Bo powiedz mi ile można wypić wódki w życiu? No ile? A ile panienek można przelecieć? Pięć? Sześć? Sto kilkadziesiąt? Przeleć ich i dwieście tysięcy i na chuj ci to wszystko. Doprawdy czuję się poirytowany tym wszystkim. Żebym był niższą formą inteligencji to może bym sobie nie zdawał sprawy że to wszystko jest bez sensu i żyłbym szczęśliwie. Jako dziobak na przykład. Żyłbym sobie daleko stąd w swojej norce i kuł wrogie psy swoim kolcem jadowym i byłbym chyba najgłupiej wyglądającym stworzeniem na ziemi tylko że nie obchodziło by mnie to ani trochę. Podążanie tropem mody nie należałoby już do mojej codzienności. Poszukiwanie chleba ograniczyło by się do szukania chleba a nie całej tej otoczki ze stylem włącznie. Mógłbym mieć podarte futerko i dalej miałbym takie same prawo wcinać bezkręgowce wodne, skorupiaki i żaby w tej samej rzecznej restauracji pierwszej klasy australijskiej co inne dziobaki. Wyobrażasz to sobie?”
- „Wyobrażam sobie że powinieneś zacząć się leczyć”
- „To gdzie idziemy wieczorem?”
-„Na lachony”
- „To znaczy na wódkę?”
-„Tak, to znaczy na wódkę.”
-„Wiesz co? Ty to byłbyś marnym dziobakiem”
- „Ty za to w ogóle jakiś marny dziś jesteś. Za mało chyba Ci się alkoholu do organizmu dostało ostatnimi czasy. Ale nie przejmuj się tłusty onanisto. Dziś wujek stawia flaszeczkę”
- „To niech mi jeszcze załatwi jakąś cipeczkę”
- „Się zobaczy, się zobaczy…”

I tak podążyli w nieznaną dal kontemplując nad otaczającym ich światem. Zamyśleni piękni dwudziestoletni, zawsze nachlani, dotychczas bezdzietni. Ale spotkali po drodze niesamowitą laskę o super-długich nogach jak u łani i rzekła do nich: - „Jestem super laską o niesamowitych super-długich nogach. Prowadzę kampanię na rzecz wyzwolenia Palestyny. Chcecie przystąpić” – Koleżkowie olali sprawę i minęli ją bez cienia żalu że nie jest długowłosym hipisem wojującym o ochronę nad dziobakami gdy wtem usłyszeli zza pleców.
- „Ej no! Żartowałam, jestem zwykłą dziwką, obciągnę wam za dwa łyki wódki.”
- „Obawiam się że nie jesteśmy zainteresowani pani ofertą”
- „Kolega chciał powiedzieć – goń się suko!”
- „Tak, dowidzenia.”


Gdy oddalali się tak od niej ona czuła narastające wzburzenie. Nie powinna była im tego mówić. – „Oni nie są warci mojej piczy. Żaden z nich nie ma pojęcia jak to fajnie byłoby być syryjskim chomikiem albo kolczatką czy też dziobakiem.”


Ty też drogi czytelniku jeżeli zastanawiałeś się może kiedyś nad sensem istnienia. I jeżeli doszedłeś do tak absurdalnych wniosków jak nasi bohaterowie to mogę Ci tylko pogratulować niebywałej złożoności procesów myślowych albo zwyczajnie głupoty, bo ta jest nią tylko wtedy jeżeli coś jest nieznane. Za każdym razem kiedy chęć poznania bierze nad tobą górę, choćby tylko po to by zobaczyć co osadziło się na dnie kieliszka, przybliżasz się do boga. Byś może. Bo może to jest tak iż bóg przybliża się do Ciebie albo to Ty jesteś bogiem. Bóg jest w nas. Rozdziela się na taką wielką kulę światła a ta z kolei na takie małe promyczki z których każdy jeden przeradza się w coś pięknego. W Ciebie, mnie i gałązkę drzewa oliwnego nad którą fruwają po bezkresnym niebie ptaszki zrodzone z tego samego światła. I wiesz teraz że cały świat jest energią i ta energia przepływa teraz przez Ciebie. Lecz to nie jest ta siła która daje Ci chęć działania. O nie! Płynie przez Ciebie energia która sprawia że stajesz się coraz bardziej śpiący i śpiący. A kiedy się wreszcie obudzisz zrozumiesz że nadszedł ten dzień kiedy zniknęły wszystkie problemy. Nie ma już chłodu i głodu. Nie ma już niemoralnej rozpusty, gniewu, irytacji i kłamstw. Lecz uważaj! Kiedy się obudzisz będziesz dziobakiem!